W tej odsłonie - Karczma u Grzegorza zlokalizowana przy ul. Piątkowskiej 94 w Poznaniu - blisko akademików Uniwersytetu Przyrodniczego.
Menu w Karczmie u Grzegorza jest naprawdę zachęcające.
Moją uwagę przykuły przede wszystkim zestawy obiadowe, gdyż jestem miłośniczką domowej kuchni.
11 złotych to cena za zupę pomidorową oraz II danie, które można skomponować wybierając spośród kilku pozycji:
- mięso: kurczak z warzywami, imperial drobiowy z serem i szynką, kotlet schabowy, rumsztyk;
- dodatki: ziemniaczki, ryż, kasza, frytki;
- surówka: marchewka, buraczki, surówka z białej kapusty.
Dopłacając 2 złote można wymienić zupę na inną, np. zupę węgierską na ostro.
W menu pojawiają się także pyzy z sosem, placki ziemniaczane, pierogi, szare kluski i wiele innych.
Oto mój wybór:
imperial drobiowy z serem i szybką, frytki oraz surówka z białej kapusty
oraz zupa węgierska na ostro
Miejsce to polecam szczególnie osobom szukającym domowego jedzenia w niskiej cenie.
Bywam ostatnio dosyć często w Karczmie u Grzegorza, bo powiem szczerze że nie znam drugiego takiego miejsca w Poznaniu, gdzie za 11 zł można zjeść smaczny dwudaniowy posiłek i to dwudaniowy. U Grzegorza jest tanio i w dodatku jest duży wybór. W menu "zestawowym" zawsze są 2 pozycje do wyboru za 10 zł (np. pyzy z sosem myśliwskim) + zupa lub 3 pozycje za 11 zł + zupa. Zupę można wymienić za opłatą na jakąś inną (przeważnie 2 zł). Co do porcji, to nie są one jakieś gigantyczne (tak jak np. w barze Wierzbak) ale ze spokojem można się najeść do syta! Polecam!
OdpowiedzUsuńMiło mi, że Karczma u Grzegorza cieszy się powodzeniem :)
OdpowiedzUsuńPomijał bym wystrój – prosty barak zakończony ladą z bemarami i samoobsługa + obrzydliwa łazienka jak PRL lat niedoborów materiałów budowlanych – ale po co udają w Internecie restaurację, skoro nie są nawet barem mlecznym tylko czymś w rodzaju stołówki robotniczej z lat 80.
OdpowiedzUsuńJedzenie szokująco niskiej jakości. Byliśmy w trzy osoby, zamówiliśmy trzy różne dania i wszystkie zostały sknocone. Zraz wieprzowy, żeberka BBQ i kotlet schabowy. Mięsa niedoprawione.
Żeberka najpierw ugotowane – pewnie użyte do gotowania jakiejś zupy i polane sosem BBQ dla kamuflażu– żeby udawały pieczone, czy grillowane. Tłuste (tłuszcz się nie wytopił) i przez to niezjadliwe.
Zraz, zamiast zgrabne mięsne zawiniątko z boczkiem, ogórkiem i grzybkiem, tu podany w formie zwiniętego, suchego jak wiór kawałka mięsa kryjącego w sobie jakiś obrzydliwy, podejrzany farsz z jakiś skwarek i diabli wiedzą czego jeszcze - bułki tartej, maki ???
Kotlet schabowy – najprostsze danie świata - świeży kawałek mięsa, rozbity + jajo, bułka, koniecznie serwowany prosto z patelni, smażony na smalcu, w tej wersji to król polskich stołów. „U Grzegorza” to rozklepany na płasko, smażony hurtem obrzydliwy i suchy w środku kotlet, z rozmiękniętą po leżeniu w bemarze panierką, raczej też nie z tartej bułki i jajka ale z tych kupnych.
Do tego znane z każdego supermarketu, nudne i niesmaczne przemysłowe surówki w „klasycznych” dla fabrycznej produkcji smakach (2 z kapusty białej, jedna z czerwonej, buraczki tarte, marchewka tarta i jedna z kapusty kiszonej) oraz darmowa, dodawana do zestawu zupa pomidorowa. Smak zupy i użytych klusek odpowiadał ich cenie (0 zł)
Ponadto ta „karczma” chwali się daniem dnia – szare kluski z zasmażaną kapustą. Przychodzimy o 16:00 – dania dnia nie ma, ponoć już się sprzedało.
Rozumiem, że z oszczędności można np. zatrudniać do obsługi w kuchni wyłącznie Ukraińców, ale dlaczego betoniarzy-zbrojarzy, a nie kucharzy?
Nie wiem skąd mogły się wziąć te dobre oceny na forach i portalach. Czyżby właściciel i obsługa tak dzielnie pisali. To może zamiast inwestować w kłamliwe i obrażające poczucie sprawiedliwości opinie o świetnym poziomie tej „karczmy” zainwestowali by po prostu w dwóch choćby przeciętnych kucharzy.
Na koniec kwestia cen – wcale nie są niskie. Zapłaciliśmy za trzy dania 55 zł.
Obok – dosłownie 20 m wcześniej na tej samej ulicy jest restauracja serwująca makarony z sosami – cena PORCJI (nie 100 g.) 4 zł 60 groszy. Niestety nie jadłem tam, to nie napiszę jaka jakość i smak.
Czy jadłem gorzej – oczywiście, zdarzył mi się w trasie śmierdzący bigos, kotlet schabowy z frytkami smażone w zjełczałej fryturze, czy bar w którym oprócz opasłej pani nie było nic do zjedzenia ale jest to extremum, nie podlegające ocenie.
Nie napisałem, że tu trują, czy że jest sanitarny syf (np. łazienka czy trafniej kabina kiblowa jak na klasę wystroju to i tak była czysta). Napisałem tylko, że nie gotują, a mają czelność podawać i karmić gości!
43 yr old Health Coach I Isahella Hassall, hailing from Bow Island enjoys watching movies like "Time That Remains, The" and Kite flying. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. pomocne strony
OdpowiedzUsuńile kosztuje rozwod rzeszow
OdpowiedzUsuń